Kraków pomaga

Aktualności
27.03.2022

Czwartkowy poranek 24 lutego był dla wszystkich szokiem – dla nas też. Stało się to, co – mieliśmy nadzieję – nigdy się nie wydarzy: Putin zaczął wojnę. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, jak okrutna ona będzie. Po pierwszym szoku i oburzeniu przyszła pora na działanie. 

Krakowianie nie zawiedli.  Pierwsza, uruchomiona przez władze miasta zbiórka darów dla Ukraińców rozpoczęła się w piątek, 25 lutego na stadionie Wisły. Już po dwóch dniach ofiarowanych rzeczy było tak dużo, że magazyny się zapchały i w efekcie w niedzielę wieczorem zbiórka na stadionie została wstrzymana. Na szczęście do tego czasu w Krakowie powstało około 150 kolejnych miejsc, gdzie można było przynieść dary. Uruchamiały je szkoły, przedszkola, firmy i różne organizacje – również i my, w biurze stowarzyszenia przy ul. Kazimierza Wielkiego 60. Od soboty 26 lutego każdy mieszkaniec naszego miasta mógł znaleźć punkt najbliżej swojego miejsca zamieszkania czy pracy dzięki mapie, którą stworzyliśmy. Od tamtej pory nieustannie ją aktualizujemy. Różnego rodzaju zbiórki są tam oznaczone innymi kolorami. Niebieski – dary, które pojadą na granicę lub do Ukrainy. Czerwony – zostają u nas, dla uchodźców; to głównie punkty, gdzie Ukraińcy znaleźli dach nad głową. Zielony – tylko i wyłącznie leki. Żółty – karma i akcesoria dla zwierząt, bo tych rzeczy nie przyjmowano na stadionie ani w większości miejsc, z których dary były przewożone właśnie tam. Tylko w ciągu pierwszego dnia w naszym mieście zebrano ponad 60 ton darów.  W ciągu pierwszego tygodnia z naszego miasta do Ukrainy wyjechało ponad 20 tirów.

Nie każdemu, kto chciał pomóc, łatwo było przewieźć ofiarowane rzeczy do któregoś z punktów zbiórki. Dlatego zaoferowaliśmy i taką pomoc – wystarczyło do nas zadzwonić, a odbieraliśmy paczki i zwoziliśmy do naszego biura. Stąd, po przesortowaniu, trafiały dalej – głównie do miejskich magazynów, ale nie tylko. We wtorek, 1 marca nasz „darowóz” zapakowany po dach pojechał np. do szpitala na Ujastku. Opiekę znalazły tam ukraińskie przyszłe mamy, które lada moment spodziewały się narodzin swoich pociech. Zawieźliśmy im wszystkie rzeczy dla noworodków i ich mam, jakie nam przyniesiono, a było tego sporo. Tego samego dnia przeszukaliśmy wszystkie worki i pudła z odzieżą, żeby skompletować wyprawkę dla sześciolatka, który trafił do szpitala dziecięcego w Prokocimiu. Zabrudził to, co miał na sobie – a były to wszystkie ubrania, jakie miał. 

Ale uchodźcom przede wszystkim potrzebny był dach nad głową. Tu także Krakowianie nie zawiedli. Tylko do 8 marca miasto przyjęło 500 zgłoszeń od osób, które zaoferowały uciekającym przed wojną własne mieszkanie. Miejsca noclegowe udostępniały też hotele, kolejne były tworzone m.in. w hali 100-lecia Cracovii, w ośrodku na Kolnej czy w dawnej galerii Plaza. Rozmaite instytucje zaczęły uruchamiać darmowe kursy polskiego dla dzieci i dorosłych. Przy Garbarskiej powstała świetlica dla ukraińskich dzieci. W Składzie Solnym na Podgórzu ruszyła akcja Zupa dla Ukrainy – każdy mógł przynieść swoją domową zupę, która w słoikach trafiała do miejsc noclegowych, a w termosach – na krakowski dworzec. W przestrzeni miasta pojawiły się proukraińskie symbole i plakaty. Kolejne miejsca zaczęły oferować bezpłatną pomoc medyczną, psychologiczną, porady prawne, a nawet usługi weterynaryjne. To tylko przykłady. Nie sposób wymienić wszystkie sposoby, na jakie pomagali Krakowianie. Ich zaangażowanie i pomysłowość w tym zakresie okazały się niesamowite. 

Sytuacja w Ukrainie, ale także w Polsce i Krakowie zmienia się z godziny na godzinę. Nie wiemy, jaka będzie, kiedy będziecie czytać te słowa. Jedno jest pewne: wtedy także pomoc będzie potrzebna. Po tym, co działo się w naszym mieście przez pierwsze dwa tygodnie wojny, można liczyć na to, że również w mniej i bardziej odległej przyszłości Kraków stanie na wysokości zadania. My na pewno zrobimy wszystko, żeby tak było.