Na szaro, czy na zielono?

Aktualności
12.09.2020

Rozmowa z krakowskim architektem, Piotrem Bieniem

Rozmawiamy przy Mazowieckiej. Jakieś dwieście metrów stąd jest droga, którą chodziłam do szkoły jako dziewczynka – szłam z Łokietka, skręcałam w Oboźną – i na tej Oboźnej były dzikie sady. Pamiętam, że w siatce była dziura i w czerwcu przechodziłam przez nią na grandę – bo rosła tam wielka stara czereśnia. Dzisiaj na Oboźnej ciasnym rzędem stoją bloki. A ja się zastanawiam – czy tak musi być?

To jest rzeczywiście dylemat – co zrobić, żeby ludzie mogli mieszkać w mieście, żeby to miasto nie było rozlane jak ameba, a równocześnie, żeby nie było zabetonowane. Tu właśnie wchodzi pojęcie zrównoważonego rozwoju.

Co to znaczy?

Że mądrze decyduje się o tym, ile przestrzeni idzie pod zabudowę, a ile zostaje zieleni. Ta zieleń jest ogromną wartością. Na przykład stare drzewo, takie jak ta czereśnia, z której Pani jako dziewczynka obrywała owoce, produkuje ponad sto kilogramów tlenu rocznie. Jeśli wytnie się takie drzewo, a powierzchnię pokryje betonem lub nawet marmurem czy granitem, nie tylko znacząco zmniejszy się ilość tlenu, ale też podniesie temperaturę, bo zarówno beton, marmur i granit, chociaż wydają się eleganckie, pochłaniają i oddają gorąco. Z kolei po opadach po utwardzonej powierzchni woda spływa a nie wsiąka w grunt, powodując lokalne podtopienia. Kiedy budujemy pamiętając o zrównoważonym rozwoju, mamy te rzeczy na uwadze.

A jak to wygląda w Krakowie?

Źle to wygląda. Doszło do zabetonowania. Zabudowa jest przegęszczona. Ludzie szukają choćby skrawka zieleni, choćby krzaka, koło którego można by usiąść na ławce.

Ale przecież są jakieś normy, które powinny to zapewniać, prawda? Czy dochodzi do ich łamania?

Kiedyś obowiązujące przepisy i normy zostały pod naciskiem deweloperów zmienione tak, aby tylko dla nich były korzystne, a i tak są naginane, omijane.

Poproszę o przykład.

Są na przykład regulacje dotyczące wymaganej odległości między budynkami. Jeśli dwa budynki stoją obok siebie, to teraz wymaganą minimalną odległość w uproszczeniu wyznacza wysokość wyższego budynku, a kiedyś były to dwie wysokości.

Poważnie? Pamiętam, że kiedy mieszkałam przy Rydla, sąsiedni blok stał dużo bliżej, niż wskazywałaby na to jego wysokość!

Ponieważ ta regulacja obowiązuje poza „zabudową śródmiejską”. Ale co jest „zabudową śródmiejską”, a co już nie jest? O tym decydują lokalne władze. A w Krakowie władze uznały za zabudowę śródmiejską niemal 3/4 Krakowa. Wtedy wymagana odległość zmniejsza się o połowę. Problemem jest też, że widok nie jest wartością chronioną, więc nie ma prawnej ochrony przed tym, że ktoś ten widok zasłoni. Tymczasem kapitalizm bywa bezwzględny – ludzie chcą zarobić kosztem innych, nie przejmując się tym, że tam, gdzie jeszcze wczoraj był widok na park, jutro będzie ściana sąsiedniego budynku. Państwo i władze lokalne powinny w takich sytuacjach stanowić zaporę.

A co jest rolą architekta? Pan jest architektem podobnie jak Pana ojciec, Krzysztof Bień. Jaką misję wyniósł Pan z domu?

Ojciec uczył mnie, że misją architekta jest dbanie o to, żeby ludziom dobrze się żyło w domu czy na osiedlu, które zaprojektuje. Że wartością jest właśnie zachowanie widoku, zieleń, dobre parametry do życia.

Tak jest na osiedlu Widok, zaprojektowanym przez Pana ojca, które do dzisiaj jest uznawane za jedno z najlepiej zaprojektowanych. Świadczą też o tym ceny mieszkań na rynku wtórnym, które są tam wyższe niż na innych osiedlach.

Ojciec zadbał o to, żeby odległości między budynkami były jak największe. Założył układ amfiteatralny – tak, żeby budynki od strony południowej były niższe, a od północnej – wyższe, żeby więcej ludzi miało ładny widok. Dzięki temu z dziesiątego piętra można w pogodny dzień zobaczyć Tatry. Z północy na południe wiedzie szeroka ścieżka przez całe osiedle. To zwiększa bezpieczeństwo dzieci. No i duży trójkąt zieleni na środku osiedla: słyszałem, że matki, które mieszkają na niedawno wybudowanym osiedlu Salwator City, przeprawiają się z dziećmi przez Armii Krajowej do tego trójkąta – bo na ich osiedlu jest sam beton.

Co by Pan poradził dzisiaj młodym ludziom, którzy przymierzają się do zakupu pierwszego mieszkania? Na co powinni zwrócić uwagę, żeby nie wpaść w jakąś pułapkę?

Powiedziałbym: sprawdźcie ile jest zieleni, jakie jest zagęszczenie budynków. Ale nie patrzcie tylko na to, co dzisiaj widać i nie słuchajcie tylko tego, co mówi deweloper, który chce wam sprzedać to mieszkanie. Weźcie do pomocy urbanistę, który pomoże wam ustalić, jak to miejsce może wyglądać za parę lat; który zbada mapy własności, ustali, co może być budowane na sąsiednich działkach. Bo deweloper nie powie wam, że jego kolega zaraz będzie budował blok tuż obok waszego.

Jaka jest najprostsza rzecz, którą można by dzisiaj zrobić dla komfortu mieszkańców Krakowa w kontekście, o którym rozmawiamy?

Ogrody na dachach. Założenie ogrodu na dachu jest łatwe. Pierwszy raz zobaczyłem takie ogrody kiedy jako szesnastolatek pojechałem do Genewy – zachwyciły mnie. Dlaczego tak mało jest ich w Krakowie? Mogłyby pomóc przywrócić równowagę między betonem a zielenią. Póki co beton wygrywa.

Rozmawiała Urszula Kamińska

Piotr Bień wspólnie z ojcem, Krzysztofem Bieniem, prowadzi w Krakowie pracownię architektoniczną STUDIO PLAN. Obaj architekci społecznie opracowali m.in. projekt Rynku Krowoderskiego, który miałby powstać przed Biprostalem. Krzysztof Bień to uznany architekt i urbanista, którego dziełem jest niezwykle cenione za rozwiązania architektoniczne osiedle Widok w Krakowie.

 

Tekst pochodzi z najnowszego numeru naszego kwartalnika. Pozostałe artykuły przeczytacie TUTAJ.

Tarasowiec na osiedlu Widok – jeden z najpiękniejszych przykładów powojennego modernizmu. Fot. Piotr Bień