Zdążyć przed spychaczem

Aktualności
27.01.2022

Rozmowa z Pauliną Poniewską, miejską aktywistką zaangażowaną w działania Akcji Ratunkowej dla Krakowa, a także innych inicjatyw społecznych – Sióstr Rzeki i Strajku dla Ziemi Kraków.

 

Jakie jest twoje ukochane miejsce na ziemi?

Kadzielnia.

 

Co to jest?

To jest były kamieniołom w samym centrum Kielc. Mój dziadek w czasie II wojny światowej był tam kierownikiem technicznym. Wydobywano tam wapień. Moja rodzina przez lata mieszkała w domu dla robotników na terenie Kadzielni. Pamiętam, że jako dziewczynka bawiłam się wśród brzóz, tarniny, wchodziłam do jaskiń. No i był wielki zbiornik wodny, w którym można się było kąpać.

 

Co tam jest dzisiaj?

Jest tam teraz rezerwat przyrody. Kielczanie uwielbiają to miejsce. Znajduje się tam amfiteatr i to jest bez wątpienia niezwykła sceneria dla koncertów. Niedawno wybudowano betonową drogę nad starym wyrobiskiem, szkoda, że nie zaprojektowano jej tak, by się wkomponowała w przyrodę. Niestety, coraz mniej jest tamtej dzikości z mojego dzieciństwa.

 

Czy to dlatego tak mocno zaangażowałaś się w krakowski Zakrzówek?

Myślę, że tak. Na pewno pomogła mi w tym Cecylia Malik, która od lat walczy o to miejsce. W 2019 roku wzięłam udział w modraszkowym happeningu przeciwko siatkom na Zakrzówku, a potem w ramach Akcji Ratunkowej dla Krakowa mocniej się zaangażowałam w obronę tego miejsca.

 

Zakrzówek jest w przebudowie. Jak Ci się podoba to, co jest planowane?

Nie bardzo. Duży akwen postanowiono przeznaczyć tylko pod sporty wodne, choć tam znajduje się kilkuhektarowa betonowa platforma, idealna pod sztuczną plażę dla mieszkańców. I jest tam przede wszystkim bezpiecznie, bo jest ona oddalona od skał. Niestety, zwykli ludzie nie będą mogli się tam kąpać. Dla nas przeznaczone będą niefunkcjonalne baseny na małym zbiorniku. Szkoda, że nikt z Zarządu Zieleni Miejskiej nie pomyślał o seniorach, o osobach z niepełnosprawnościami czy rodzinach z dziećmi, które będą miały tam utrudniony dostęp.

 

Pamiętam, że natknęłam się na Zakrzówek w jakimś bardzo prestiżowym zestawieniu niezwykłych miejsc…

Tak, w 2014 roku National Geographic uznał go za jeden z siedmiu cudów Polski. Dzisiaj już mógłby nie trafić na tę listę – na wszystkich skałach założono siatki, chociaż ekspertyza geologów pokazywała, że to nie jest potrzebne. Sprawa została zresztą zgłoszona do prokuratury, bo okoliczności ich instalacji są bardzo podejrzane. Mam nadzieję, że dowiemy się, kto jest za to odpowiedzialny. No i jeszcze jedna przykra sprawa – budowę parku Zakrzówek rozpoczęto od wycięcia ponad 200 drzew.

 

Wycięto stare drzewa?

To pierwsze, co się dzieje przy rewitalizacjach parków i terenów zielonych w Krakowie. Tak samo miasto zrobiło w parku Bednarskiego – pod piłę poszły stare buki i kasztany. Ponad 300 drzew, czyli około 10% całego zadrzewienia, zostało wyciętych.

Podobno posadzono nowe…

To zupełnie nie to samo. Wycina się duże drzewa, a sadzi de facto sadzonki drzewek, które, o ile się przyjmą, będą potrzebowały kilkudziesięciu lat, aby zrekompensować ich stratę. Stare i dojrzałe drzewa są bezcenne. Naukowcy w Warszawie policzyli, że jedno drzewo zarabia średnio 168 zł rocznie – w tym jest 79 zł oszczędności energii. Drzewa to nie tylko „producenci” tlenu i pochłaniacze CO2, ale też zielone klimatyzatory; mają także zbawienny wpływ na nasze zdrowie psychiczne. Drzewa są kluczowe w adaptacji miast do zmian klimatu. Nie wolno ich wycinać. Są miasta, których władze to rozumieją – na przykład w Berlinie powstają strefy dzikiej przyrody. Ale u nas niestety ciągle się tego nie rozumie i nie szanuje otaczającej nas przyrody.

 

Gdybyś została doradczynią władz miasta i wierzyła, że posłuchają Twoich opinii – co byś powiedziała dzisiaj miejskim urzędnikom?

Żeby zrozumieli, że samo podpisywanie dokumentów czy wpisywanie czegoś w strategię niczego nie zmienia – jeśli nie idą za tym konkretne działania. A w tych działaniach, które widzę, ciągle brakuje szacunku do przyrody. Widzę ciągłe ustawianie wszystkiego pod człowieka, wbrew przyrodzie; widzę obawę przed tym, co dzikie. A przecież człowiek jest częścią przyrody.

 

Co konkretnie, na poziomie budżetu miasta, wydaje Ci się teraz kluczowe?

Miasto powinno jak najwięcej przeznaczać na wykup terenów zielonych pod tworzenie w przyszłości nowych parków miejskich. To powinno być priorytetem, a nie tak zwane rewitalizacje za miliony, które wcale nie zwiększają powierzchni zielonych. Jeśli miasto teraz tego nie zrobi, to w ciągu najbliższych kilku lat działki te zostaną zabetonowane. Miasto proceduje miejscowe plany, w których ostatnie tereny zielone przeznaczane są pod bloki, parkingi, drogi. Mieszkańcy protestują, ale i tak miasto robi, co chce. Od dawna mówi się, że Kraków to miasto dla deweloperów, a nie dla mieszkańców. Ale są tereny, które ciągle jeszcze mogą zostać przed tym uratowane – to decyduje się teraz. Takim miejscem jest kilkuhektarowa szkółka drzew i krzewów na osiedlu Podwawelskim. Miasto powinno porozmawiać z właścicielami, wykupić ten teren i uratować go przed zabudową. Na razie planuje tam postawić 4 bloki.

 

Co może zrobić pojedynczy człowiek, który nie ma takich uprawnień, jak urzędnik?

Ważne jest, żeby patrzeć, co się dzieje na moim osiedlu, na ulicy obok – żeby być czujnym. I reagować. Ostatnio na wspomnianym już osiedlu Podwawelskim udało się uratować siedem starych, ogromnych wierzb – mieszkańcy powstrzymali ich wycinkę. Można zgłaszać się też po pomoc do nas, Akcji Ratunkowej dla Krakowa, czy chociażby do Krakowa dla Mieszkańców. Takie organizacje mają doświadczenie w podejmowaniu skutecznych interwencji. No i są też decyzje osobiste: można przesiąść się na rower albo do tramwaju. Naprawić buty u szewca albo latarkę u elektronika, zamiast kupować nowe rzeczy. Tworzymy właśnie Krakowską Mapę Rzemieślników, zaczęliśmy od Podgórza i mamy już na tej podgórskiej mapie kilkadziesiąt punktów. Warto kupować to, co wyprodukowano albo wyhodowano niedaleko. Jest coraz więcej ludzi, którzy to rozumieją. Niestety nie zawsze wśród decydentów.

Rozmawiała Renata Ropska