O krakowskim rzemiośle #9: pracownia renowacji mebli i antyków Lecha Peresa

Dobre praktyki
24.02.2024

Stoły, krzesła, komody, biurka i szafy… setki narzędzi i tysiące drewnianych części. Wszystko to znajdziemy w progach pracowni renowacji mebli i antyków przy ul. Topolowej 13. To miejsce prowadzone przez Lecha Peresa, który od blisko dziesięciu lat zawodowo zajmuje się przywracaniem meblom ich dawnego blasku. Lech specjalizuje się w renowacji trudnych, często XIX-wiecznych antyków, choć razem ze swoim wspólnikiem, Filipem, odnawiają także meble bliższe naszym czasom. We dwóch organizują również warsztaty renowacji. Jak przyznaje rzemieślnik, pracownia jest otwarta dla wszystkich, którzy chcą spróbować swoich sił w odnawianiu staroci. To kolejny z bohaterów, z którym mieliśmy okazję porozmawiać „O krakowskim rzemiośle”.

Z zamiłowania do staroci, czyli o początkach

Lech pochodzi z Bieszczad. Pasję do zbierania zaszczepiła w nim jego mama, która gromadziła kresowe, rodzinne pamiątki i mniejsze drobiazgi. Ojciec malował i rzeźbił, więc sztuka towarzyszyła mu od najmłodszych lat.

– Pierwsze starocie zacząłem zbierać, będąc jeszcze w gimnazjum. Na początku były to mocno zniszczone meble, bo tylko na takie było mnie stać. Kupowałem je, a następnie próbowałem odnawiać. Teorii uczyłem się z książek. Nie było wtedy takich możliwości, jakie daje dziś Internet, a dostęp do pracowni i rzemieślników był utrudniony. Po pewnym czasie okazało się jednak, że mam do tego jakiś dryg i predyspozycje.

W międzyczasie Lech często odwiedzał Kraków. Tu mieszkała jego siostra i to właśnie u niej spędzał każde ferie i wakacje, zwiedzając i poznając miasto od podszewki. Decydując się na studia, nie widział innej opcji niż przyjazd do Krakowa.

– Przyjeżdżając tutaj, przyjechałem właściwie do drugiego domu. Studiowałem archeologię, później kulturoznawstwo, choć obu kierunków nie ukończyłem. W pewnym momencie uznałem, że to nie moja droga. Podjąłem się więc różnych zajęć, z czego ostatnim była praca w banku. Po jakimś czasie zacząłem się tam jednak kompletnie wypalać.

Z pasji do rzemiosła, czyli o pracowni

Jeszcze pracując w banku, Lech zapisał się na kurs renowacji w dobrej, krakowskiej pracowni. Kilkuletnia pasja do staroci, wcześniej przede wszystkim do ich kupowania, zaczęła przeradzać się w coraz trwalszą myśl o zawodowym zajęciu się ich renowacją.

– W trakcie kursu sprzyjała mi odrobina szczęścia. Okazało się, że dobrze robię intarsje, a pracownia, wykonując kopie mebli barokowych, często korzystała z właśnie tej techniki. Ostatecznie zagościłem w tym warsztacie na blisko trzy lata. W tym czasie syn właścicieli dzielił się ze mną swoją wiedzą, m.in. z zakresu konstrukcji mebli i stolarki. Dzięki niemu nie boję się dziś żadnego mebla.

We wspomnianej pracowni Lech poznał Kornelię. Po jakimś czasie postanowili otworzyć własny warsztat. Jak sam przyznaje, oboje umieli po trochę, ale razem już całkiem sporo. Zaryzykowali i zaczęli pracować na swoje konto. Początkowo w sypialni wynajmowanego przez Lecha mieszkania, tuż nad obecną pracownią. Stąd też nazwa, której rzemieślnik używa do dziś, określając swój zakład – „renowacje pokojowe”.

– Już na wstępie dostaliśmy z Kornelią do odnowienia piękne, a przy tym trudne meble. Zleceniodawcą była krakowska rodzina, mieszkająca w tej samej kamienicy od 120 lat. Te meble były bardzo zniszczone, a my – jak to bywa na początku – mieliśmy problem z wyceną i mocno ją zaniżaliśmy. Te pierwsze zlecenia były dla nas koszmarnymi stratami. Do dziś nie mam pojęcia, jak wtedy daliśmy radę. Tym bardziej, że wszystkie etapy renowacji wykonywaliśmy zgodnie ze sztuką i z jak największą dbałością o szczegóły.

Rzetelność, o której wspomniał rzemieślnik, procentowała. Pracownię Lecha i Kornelii polecali kolejnym osobom ich dotychczasowi klienci. Po roku właściciel kamienicy zaproponował Lechowi wynajęcie pomieszczenia na parterze (warsztat mieści się w nim do dziś). Wcześniej było tu mieszkanie, które po czasie udało się przearanżować na lokal usługowy.

– Po trzech latach współpracy nasze drogi z Kornelią się rozeszły. Przeprowadziła się do Olkusza, tam otworzyła swoją pracownię i naprawdę dobrze sobie radzi. Często do siebie dzwonimy, nawzajem sobie pomagamy i uzupełniamy wiedzę. Po jakimś czasie pojawił się u mnie Filip, mój obecny współpracownik. Znalazł mnie na Facebooku. Najpierw przychodził pomagać, jednak zauważyliśmy, że pod wieloma względami uzupełniamy się zawodowo. Postanowiliśmy wspólnie kontynuować pracę w warsztacie i trwa to już ponad dwa lata.

Wiedza i doświadczenie, czyli o renowacji

Przechadzając się po pracowni, natrafiamy na setki drewnianych elementów i dziesiątki różnego rodzaju mebli – tych, które czekają na renowację, aktualnie odnawianych i tych, które są już gotowe do odbioru przez klienta. Do tego ogromna liczba narzędzi – zarówno ciężkich sprzętów, jak pilarki, krajzegi czy prasy, jak i mniejszych – wśród nich młotki, heble i dłuta. Estetycznym wykończeniom służą z kolei politury, woski i lakiery. Wszystko to towarzyszy codzienności pracujących w warsztacie rzemieślników.

– W pracowni staramy się dzielić zadaniami. Często pracuję przy różnego rodzaju konstrukcjach. Zajmuję się rozlatującymi blatami, odnawiam i uzupełniam wnętrza mebli. Kiedy rozbijamy jakieś elementy, Filip je oczyszcza i doprowadza do stanu używalności. Mamy swoje koniki, ja uwielbiam odnawiać przedwojenne, XIX-wieczne meble, Filip coraz bardziej przekonuje mnie do mebli z okresu PRL-u. W każdych jest coś wyjątkowego i niepowtarzalnego.

Praktyka i doświadczenie to jedno. W renowacji ważna jest również wiedza teoretyczna. Znajomość styli, wzornictwa i ich historii, podstawowe pojęcie na temat drewna i wykorzystywanych materiałów – wszystko to ma odniesienie przy wykonywaniu poszczególnych czynności.

– W tym zawodzie nie ma pola na skróty. Tam, gdzie możemy, staramy się zachowywać taką technologię, jaką posługiwano się kiedyś. Czasami potrzebna jest odrobina kreatywności. Przy odnawianiu jesteśmy trochę jak „złote rączki”. Sięgamy przecież do stolarki, obróbki metali, tapicerki, a nawet pracy ze szkłem. Na wszystkim wypada się znać. Przy okazji jest to dość brudna robota.

Przekrój zleceń, jaki trafia do Lecha i Filipa jest naprawdę szeroki. Zdarzają się także zamówienia nietypowe. Najczęstszymi klientami są jednak osoby, którym zależy na renowacji rodzinnych pamiątek – krzeseł, stolików, biurek, z których korzystali kiedyś ich dziadkowie czy pradziadkowie. Zdarzają się też starsi klienci, którzy chcą odnowić wiekowe meble dla swoich wnuków.

– Większość mebli, które odnawiamy to faktycznie meble sentymentalne. Ludziom zależy na tym, aby je ratować. Ostatnio dostrzegam jednak trend powrotu do starych, dobrych jakościowo mebli. Ludzie coraz częściej zauważają, że są interesujące, mają jakąś konkretną formę.

Odskocznia od codzienności, czyli o warsztatach i przyszłości

Od jakiegoś czasu w pracowni przy ul. Topolowej rzemieślnicy organizują warsztaty renowacji. Zainteresowani mogą w tym miejscu zaznajomić się z rzemiosłem i spróbować swoich sił, odnawiając stare meble. Grupy są niewielkie, zazwyczaj dwuosobowe, więc Lech i Filip mogą maksymalnie poświęcić im uwagę.

– Trochę się z tego śmieję, ale nazywam te warsztaty terapią zajęciową. Często przychodzą do nas pracownicy korporacji, którzy po całym tygodniu pracy za biurkiem, chcą się choć na chwilę zrelaksować i odpocząć. Takie dłubanie, jakie im tu oferujemy, jest dla nich doskonałą odskocznią od codzienności. Naszą najwierniejszą warsztatowiczką jest Weronika, która – tak myślę – z powodzeniem mogłaby już otworzyć własną pracownię.

Rzemieślnik nie ukrywa, że spędza w pracowni bardzo dużo czasu. Poświęcił się tej pasji od najmłodszych lat – najpierw kupując antyki, a następnie je odnawiając. Mimo to nie czuje znużenia. Jak sam przyznaje, dzięki temu, co robi, jest szczęśliwy.

– Ja tym żyję. Po prostu. Cieszy mnie, że mogę przywracać meblom drugie życie. Tym bardziej, że ten efekt jest namacalny i widoczny. Ogromną satysfakcję sprawia mi również radość klienta – kiedy widzę, że nasza praca mu się podoba. To naprawdę motywujące. Nie traktuję tego zajęcia jak biznes, to przede wszystkim moja pasja. Na ten moment nie wyobrażam sobie mojego życia bez tej pracowni.

Zainteresowanych zleceniem renowacji mebli i antyków zachęcamy do odwiedzenia pracowni Lecha Peresa, która znajduje się przy ul. Topolowej 13 lub kontaktu telefonicznego – 607 446 966. Odsyłamy również na Facebooka oraz Instagrama pracowni.

Na koniec chcielibyśmy podziękować naszemu dzisiejszemu bohaterowi – za serdeczne przyjęcie, miłą rozmowę i prezentację rzemiosła. Było nam bardzo miło u Ciebie gościć.