Jak nie drzwiami, to oknem

Aktualności
17.12.2020

Na początku koronakryzysu, kiedy urzędy powinny zaciskać pasa, jedna z miejskich jednostek postanowiła zatrudnić siódmego już z kolei wicedyrektora. Pod naciskiem dziennikarzy i jednego z radnych urzędnicy zreflektowali się, że tak nie wypada i konkurs odwołali. Tym samym uśpili czujność dziennikarzy i radnego. Po to, żeby pod osłoną wakacji zatrudnić siódmego wicedyrektora w inny sposób – nie w konkursie, a w przetargu. I nie za 9, a za prawie 36 tysięcy złotych miesięcznie. Do tego tym dyrektorem został były prezes Agencji Rozwoju Miasta, która budowała Tauron Arenę. Wszystko zrobiono zgodnie z prawem. Ale czy uczciwie wobec mieszkańców, którym w kryzysie serwuje się kolejne podwyżki? Przeczytajcie i oceńcie sami.

Siódmy wicedyrektor

31 marca 2020 roku. Zamknięte szkoły, restauracje, hotele, parki, granice kraju. Ludzie tracą pracę. Już wiadomo, że kryzys dotknie też miasto – jeden z wiceprezydentów Krakowa oficjalnie przyznał, że dziura w budżecie może sięgnąć miliarda złotych. Tymczasem Zarząd Dróg Miasta Krakowa ogłasza konkurs na wicedyrektora tej jednostki, dyrektora kontraktów. Siódmego już wicedyrektora. Aplikacje mogą być składane do 14 kwietnia. Jak wynika z ogłoszenia, osoba zatrudniona na tym stanowisku zarabiać będzie między 7.000 a 8.000 zł brutto, do czego dojdą dodatek funkcyjny, dodatek stażowy i premia uznaniowa.

Interpelacja

Łukasz Gibała kieruje interpelację do Jacka Majchrowskiego. „Będzie to siódmy już wicedyrektor ZDMK, co w przypadku jednostek miejskich jest rzeczą bez precedensu. (…) Zatrudnienie kolejnego wicedyrektora, zwłaszcza w przypadku ZDMK, uznać więc można za rażący przykład przerostu administracji i niepotrzebnego mnożenia stanowisk kierowniczych. To wszystko dzieje się w chwili, kiedy tysiące, jeśli nie dziesiątki tysięcy Krakowian traci pracę i upadają setki, jeśli nie tysiące krakowskich firm” – pisze do prezydenta Gibała. Temat nagłaśniają lokalne media.

Odpowiedź

Jacek Majchrowski odpowiada stosunkowo szybko, a pismo jest dość obszerne. Ale kluczowe w nim jest jedno zdanie, z którego wynika, że prezydent ugiął się pod presją: „Korzystając ze swoich uprawnień jako pracodawcy, Dyrektor Zarządu Dróg Miasta Krakowa podjął decyzję o odwołaniu naboru (…).” Siódmego wicedyrektora nie będzie. Z odpowiedzi dowiadujemy się jednak, czym miał się zajmować. To nadzór nad jedną z ważnych miejskich inwestycji, czyli budową linii tramwajowej Meissnera – Mistrzejowice.

Wakacje

Krakowianie przyzwyczaili się już trochę do życia z epidemią. Pogoda jest piękna, parki już otwarte, restrykcje zmniejszone. Zaczynają się urlopy i planowanie wyjazdów. Znacznie mniej osób interesuje się tym, co dzieje się w urzędzie i miejskich jednostkach. Urlopują się także dziennikarze. 24 czerwca w Biuletynie Informacji Publicznej ZDMK pojawia się ogłoszenie o przetargu. Jednostka szuka Dyrektora Projektu dla budowy linii tramwajowej Meissnera – Mistrzejowice. Z opisu stanowiska wynika, że chodzi o takie same zadania, jakie miał mieć siódmy wicedyrektor.

Zwycięzca

18 sierpnia ZDMK wybiera „najkorzystniejszą ofertę” zgłoszoną w przetargu. Jest to o tyle łatwe, że wpłynęło tylko jedno zgłoszenie – Zbigniewa Rapciaka, prowadzącego jednoosobową działalność gospodarczą pod nazwą ZR PROJEKT. Rapciak otrzymuje w przetargu maksymalną możliwą liczbę punktów. Co wygrał? Umowę na 4,5 roku z wynagrodzeniem 35.670 zł z VAT miesięcznie, czyli 29 tysięcy złotych na rękę. Łącznie więc niespełna 2 miliony złotych. Przypomnijmy, że kiedy nadzór nad budową linii Meissnera – Mistrzejowice miał pełnić siódmy wicedyrektor, podstawa wynagrodzenia miała się mieścić w widełkach 8-9 tysięcy złotych. Można też ze sporym prawdopodobieństwem założyć, że pierwsza umowa o pracę byłaby podpisana na okres krótszy niż 4,5 roku.

Kim jest Zbigniew Rapciak?

Zbigniew Rapciak nie jest w Krakowie postacią nową. Dorobek ma pokaźny – od dyrektora w Magistracie, przez dyrektora lokalnego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, po wiceministra infrastruktury w rządzie PO-PSL. Rapciak był również tym prezesem Agencji Rozwoju Miasta, który budował dzisiejszą Tauron Arenę. Tym samym, który miał – jak wynikało z zapisów nagrań ujawnionych przez Gazetę Krakowską w marcu 2015 roku – powiedzieć o swojej ówczesnej funkcji: „Ja się w tym za bardzo nie odnajduję (…) ani się na tym nie znam, ale na przeczekanie, to tak.” A także, w kontekście odbiorów Hali przez Straż Pożarną: „Po prostu może weźmiemy i sypniemy komendantowi biletami i będzie spokój. Ja najchętniej zapłaciłbym te 27 tysięcy, tak jak ostatnio, i niech się p******ą.” Przypomnijmy – strażacy wytykali wtedy nieprawidłowości związane z budową hali – nie działał prawidłowo np. system oddymiania. Dwa miesiące po publikacji nagrań Rapciak zrezygnował ze stanowiska.

Bankowa posada

Rapciak zajmował się już linią tramwajową Meissnera – Mistrzejowice. A dokładnie koordynował prace zespołu, który przygotowywał wniosek o dofinansowanie tej inwestycji z pieniędzy unijnych. Umowa pomiędzy nim a ZDMK została zawarta w połowie lipca 2019 roku i opiewała na kwotę 36.900 zł. Zadanie to ZDMK powierzył wtedy Rapciakowi bez przetargu – na podstawie zamówienia z wolnej ręki. Jak wynika z odpowiedzi Jacka Majchrowskiego na interpelację Gibały w sprawie siódmego wicedyrektora, to właśnie pozyskane dzięki Rapciakowi dofinansowanie z Europejskiego Banku Inwestycyjnego wymagało od ZDMK powołania dyrektora kontraktu. Najwyraźniej nie udało się znaleźć wystarczająco dobrego fachowca ani wśród licznej dyrekcji jednostki, ani w gronie ponad 500 jej pracowników. Trzeba było go znaleźć gdzie indziej. A już czy w konkursie, czy w przetargu – wszystko jedno. Jak nie drzwiami, to oknem.

 

Artykuł pochodzi z naszego kwartalnika. Cały numer przeczytasz TUTAJ.