Z dobrodziejstwem inwentarza

Aktualności
09.12.2020

Każdy odpowiedzialny człowiek, kiedy w portfelu zaczyna ubywać mu pieniędzy, najpierw zastanawia się, jak ograniczyć wydatki. Najczęściej bierzemy kartkę i długopis, żeby wypisać, na co wydajemy pieniądze. Czynsz, opłaty, bilet miesięczny, jedzenie czy leki – to są wydatki konieczne. Ale są i takie, z których możemy – i czasami musimy zrezygnować. W tym roku nie wymienię telefonu na nowszy model. Ta kurtka wytrzyma jeszcze jedną zimę. Ciasto upiekę sama, nie będę kupować w jednej z droższych w mieście cukierni. Takie decyzje w ostatnich miesiącach musiało podjąć wielu mieszkańców naszego miasta. Właśnie – miasta. A jak jest w tym przypadku?

Na zdrowy rozum każdy budżet – czy to miesięcznie 2,5 tysiąca, czy pół miliarda – działa na takich samych zasadach. Trzeba zarabiać, trzeba wydawać. Czasem trzeba zaoszczędzić, czasem wziąć kredyt. Niektóre wydatki są konieczne, z innych czasem trzeba zrezygnować. Zwłaszcza, jeśli dotknie nas kryzys. A jak się z nim walczy w Krakowie?

Stadion Wisły

Ten stadion stał się w naszym mieście symbolem skarbonki bez dna. Dość powiedzieć, że na jego modernizację wydano już 600 milionów złotych. A właściwie my wydaliśmy – bo pieniądze w budżecie miasta są przecież nasze, z naszych podatków. Każdy z nas – ekspedientka w sklepie na Prokocimu, starszy pan z Nowej Huty, nauczyciel historii Bronowic, jego czteroletnia córka – wydał już na niego około 800 złotych. W tym roku temat modernizacji wrócił. Musieliśmy kupić prawa autorskie do projektu stadionu, bez których nie można nic z nim zrobić – 9 lat temu jakoś nikt o tym nie pomyślał. Ale to nie koniec – już w koronakryzysie podjęto decyzję o dalszej rozbudowie. Zgodnie z jej koncepcją mają powstać m.in. trzy nowe budynki z funkcją parkingu – odpowiednio na 100, 400 i 500 aut. Ten ostatni, największy – od strony Błoń. Szacowane koszty: około 70 milionów złotych. Do tego wydane już po tym, jak w Krakowie z powodu oszczędności zgasły latarnie, prawie 10 milionów za prawa autorskie i nowy projekt.

Centrum Muzyki

Pomysł budowy Centrum Muzyki jest tak stary, że już prawie nikt nie pamięta, kiedy się narodził – ale idea ma już jakieś 40 lat. W 2018 roku władze Krakowa i Małopolski zdecydowały, że zrealizują to razem, na Grzegórzkach. Podpisane wtedy porozumienie było dla miasta korzystne – mieliśmy pokryć 1/3 kosztów, a województwo – pozostałe 2/3. Doszło do wymiany działek, wydano pieniądze na zorganizowanie konkursu na koncepcję Centrum Muzyki. Niespodziewanie 20 maja tego roku Jacek Majchrowski ogłosił, że wycofuje się z porozumienia z województwem i Kraków wybuduje Centrum Muzyki sam. Powód? Doszło do nieprawidłowości w konkursie – już po fakcie okazało się, że jego zwycięzca nie spełniał wszystkich wymogów. Władze województwa argumentowały, że można się oprzeć na projekcie, który zajął II miejsce. Na to jednak Jacek Majchrowski nie chce przystać. Centrum Muzyki ma powstać na Cichym Kąciku. Jak wynika z odpowiedzi Majchrowskiego na interpelację Łukasza Gibały, łączne koszty są na ten moment szacowane na około 100 milionów złotych. Pamiętajmy jednak, że żyjemy w mieście, w którym wyżej wspomniany stadion miał kosztować początkowo 400 milionów, a kosztował 600. Centrum ma być gotowe w 2023 roku – czyli roku kolejnych wyborów prezydenta miasta.

Skąd wziąć pieniądze

Od marca było wiadomo, że kryzys dotknie budżet miasta – i tak się dzieje. Jednymi z pierwszych decyzji o oszczędnościach były te dotyczące wyłączenia latarni ulicznych i drastycznego ograniczenia kursowania komunikacji miejskiej. Później pojawił się temat podwyżek dla mieszkańców – opłat za wywóz śmieci, za parkowanie w strefie i cen biletów MPK. Ale Jacek Majchrowski na tym nie poprzestał. Postanowił nas dodatkowo zapożyczyć. Przypomnijmy, że na koniec 2019 roku zadłużenie Krakowa osiągnęło kolejny rekord, przekraczając 3 miliardy złotych. W tym roku, w obliczu kryzysu, miasto zaciągnęło kolejne dwa kredyty na łączną kwotę 300 milionów złotych. Co ciekawe, te kredyty zaczniemy spłacać dopiero w 2028 roku. Jeśli za trzy lata urzędujący prezydent znów wystartuje i wygra, rok 2028 będzie ostatnim rokiem jego urzędowania. Na kolejny start w wyborach nie pozwoli mu już polskie prawo.

Z miastem jest trochę inaczej niż ze spadkiem. Zgodnie z prawem spadek przyjmujemy „z dobrodziejstwem inwentarza” – dostajemy czyjś majątek, ale też i jego długi. Jednak przyjęcia spadku możemy odmówić. W przeciwieństwie do niego, mieszkając tu i płacąc podatki nie mamy wyboru – musimy wziąć wszystko, „z dobrodziejstwem inwentarza”. Pamiętajmy jednak, że to my koniec końców decydujemy, kto tym inwentarzem zarządza.

 

Artykuł pochodzi z naszego kwartalnika. Cały numer przeczytasz TUTAJ.